czwartek, 3 lipca 2014

Dzień IV












Słońce od samego rana świeciło w okno. Ja wstałam wcale nie tak rześka jak powinnam. Obudziłam się i od razu zaczęłam zbierać na mpk do Niepołomic. Miałam tam jechać zawieźć buty cioci do szewca. Jednak w połowie drogi skapłam się, że zapomniałam butów - tak ogarnięta ja. Już mi się nie opłacało wracać. Mpk spóźnił się 3 min - niedopuszczalne. Pogadałyśmy w mpk. Wysiadłyśmy na rynku i poszłyśmy po doładowanie. Później do sklepu z elektryką po baterie do telefonu, ale nie było. Później do kolejnego, mijając takiego jednego przystojniaka na rynku. W końcu kupiłam. Później do kolejnego elektrycznego po żarówkę do lodówki. Później do małego chińskiego - kupiłam foremki do babeczków. Później duży chiński - szminka, róż i pierścioneczek z liskiem. Później szukałyśmy jakiejś cukierni. Znalazłyśmy, kupiłyśmy sobie lody, bułeczki cynamonowe - mniam i ja rogalika z dżemem. Jadłyśmy w parku i później na mpk. Gdy wysiadałam akurat przed moimi drzwiami stanęła Warz - cudnie. Do domu piechotą i później do cioci. Po obiedzie wybrałyśmy się z Ewką do Gabi. Tam dowiedziałyśmy się, że jest w szpitalu. Sylwia zaproponowała nam, żebyśmy pojechały z nią do Gabi. Pojechałyśmy i w sumie spędziłyśmy tam trochę czasu. Jak już wróciłyśmy do Sylwi pośmiałyśmy się z nią, zjadłyśmy kanapki i wróciłyśmy do domu, ja z siatką "wkrótce będę mamą". Po powrocie do domu próbowałam poczytać "Grę o tron", ale chyba sobie to odpuszczę. Nie podoba mi się, że jest to historyczna książka, przynajmniej z pozoru. Później oglądałam coś w telewizji. Jadłam kolację. W łóżku leżałam sobie z laptopem i znalazłam fajny krótki serial "Fucking it". Oglądałam go do 1. Dłużej już nie byłam w stanie i poszłam spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz