sobota, 5 lipca 2014

Dzień V












Pogoda od samego początku dnia była superświetna. Wstałam, zjadłam śniadanie. Obejrzałam ostatni odcinek "Fucking it" oraz filmiki na youtube. Później poszłam do pralni oddać sukienkę do czyszczenia. Wyszłam na kocyk i wygrzewałam się w słońcu. Ewka sprawdzała wyniki i nie dostała się do żadnej szkoły. Z rodzicami chwilkę rozmawiałyśmy pod schodami. "Hej drewno! Chyba cię porąbało". Później znów na kocyk i czekanie na Meg. Gdy już dotarła poszłyśmy do sklepu i robiliśmy babeczki. Wyszły genialne! Później poszłyśmy na kocyk, ale nie dało się wysiedzieć przez komary więc wróciłyśmy do mojego pokoju. Rozłożyłyśmy się na łóżku i gadałyśmy. Ona pojechała do domu. Ja zjadłam kolację i siedziałam przed telewizorem. Poszłam spać o 23. Wcześnie jak na mnie.

czwartek, 3 lipca 2014

Dzień IV












Słońce od samego rana świeciło w okno. Ja wstałam wcale nie tak rześka jak powinnam. Obudziłam się i od razu zaczęłam zbierać na mpk do Niepołomic. Miałam tam jechać zawieźć buty cioci do szewca. Jednak w połowie drogi skapłam się, że zapomniałam butów - tak ogarnięta ja. Już mi się nie opłacało wracać. Mpk spóźnił się 3 min - niedopuszczalne. Pogadałyśmy w mpk. Wysiadłyśmy na rynku i poszłyśmy po doładowanie. Później do sklepu z elektryką po baterie do telefonu, ale nie było. Później do kolejnego, mijając takiego jednego przystojniaka na rynku. W końcu kupiłam. Później do kolejnego elektrycznego po żarówkę do lodówki. Później do małego chińskiego - kupiłam foremki do babeczków. Później duży chiński - szminka, róż i pierścioneczek z liskiem. Później szukałyśmy jakiejś cukierni. Znalazłyśmy, kupiłyśmy sobie lody, bułeczki cynamonowe - mniam i ja rogalika z dżemem. Jadłyśmy w parku i później na mpk. Gdy wysiadałam akurat przed moimi drzwiami stanęła Warz - cudnie. Do domu piechotą i później do cioci. Po obiedzie wybrałyśmy się z Ewką do Gabi. Tam dowiedziałyśmy się, że jest w szpitalu. Sylwia zaproponowała nam, żebyśmy pojechały z nią do Gabi. Pojechałyśmy i w sumie spędziłyśmy tam trochę czasu. Jak już wróciłyśmy do Sylwi pośmiałyśmy się z nią, zjadłyśmy kanapki i wróciłyśmy do domu, ja z siatką "wkrótce będę mamą". Po powrocie do domu próbowałam poczytać "Grę o tron", ale chyba sobie to odpuszczę. Nie podoba mi się, że jest to historyczna książka, przynajmniej z pozoru. Później oglądałam coś w telewizji. Jadłam kolację. W łóżku leżałam sobie z laptopem i znalazłam fajny krótki serial "Fucking it". Oglądałam go do 1. Dłużej już nie byłam w stanie i poszłam spać.

Dzień III












Pogoda w dniu trzecim zapowiadała się bardzo dobrze. W końcu od środy miało się rozpogadzać. Jednak było inaczej. Wstałam o 8:30 gdyż o 9:30 miałam wyjeżdżać z ciocią i Ew do ogrodu botanicznego w Krakowie. Po drodze wyskoczyłam po precle. Zaparkowaliśmy i weszliśmy do środka. Na początku byłam sceptycznie nastawiona do tego wypadu. W końcu nic fajnego w oglądaniu roślinek. W ogóle myślałam, że te roślinki będą jakieś egzotyczne i miałam nadzieję zobaczyć baobaba. Jednak nadzieja matką głupich. Na początku było średnio fajnie, ale kiedy zaczęłam robić zdjęcia wszystkiemu co mnie zaciekawiło zrobiło się fajnie. Nagrałam też kilka filmików. Kiedy już zobaczyliśmy większą część ogrodu, a jak przestałam zachwycać się lilią wodną, która była tak blisko, że mogłam jej dotknąć, poszliśmy do samochodu i tam czekała na nas miła niespodzianka - mandat za parkowanie - niesłuszny z resztą. Następnie wstąpiliśmy pod halę, później do biedronki, gdzie ciocia kupiła nam miseczki i do domu. Chwilę posiedziałam u cioci i wróciłam do siebie. Nie miałam co robić, więc zaczęłam czytać książkę z księgarni i skończyłam ją o 1. Później poszłam spać.












wtorek, 1 lipca 2014

Dzień II


Dziś wstałam o 9:30 co było bardzo dobrym wynikiem patrząc na poprzednie dni. Pogoda zapowiadała się niezbyt ciekawie, ale ostatecznie wyszło słońce, zrobiło się bardzo przyjemnie i mogę powiedzieć, że dopiero dziś poczułam pierwsze oznaki wakacji. Po śniadaniu czytałam Harrego. Wymalowałam się i czekałam aż tata wstanie bo mieliśmy jechać do Niepołomic pozałatwiać sprawy. Pojechaliśmy najpierw do mięsnego kupiłam cioci co chciała, a sobie płatki i zupki. Później do szewca. Później do biura pracy, jednak okazało się, że nie mają dla mnie żadnych ofert. Na koniec pojechaliśmy do rynku i szukaliśmy pasmanterii. Gdy już wyjechaliśmy z Niepołomic, zaczepiliśmy o bibliotekę w Węgrzach. Nie byłam w niej od 3 lat! Myślałam, że pani będzie niemiła, ale miło mnie zaskoczyła. Wypożyczyłam "lekkie" książki w tym "Gra o tron". Zobaczę czy mi się spodoba. Do serialu podeszłam baaardzo sceptycznie, jednak chcę dać szansę książce. Po powrocie poszłam do cioci oddać jej wszystkie zakupy. Dowiedziałam się, że jutro jadę z nią i Ewką o ogrodu botanicznego. Oby było fajnie. Proszę. W domu zjadłam sałatkę i arbuza. Obejrzałam kolejne filmiki na youtube. Przez chwilę czytałam Harrego i postanowiłam iść do sklepu po małe co nie co. Wzięłam ze sobą Ewkę bo nie chciało mi się iść samej. Kupiłam Milke z cukierkami, oreo ii karmelki - które wsunęłam za jednym razem. W domu czytałam Harrego, aż skończyłam tą część. Bardzo mi się podobało zakończenie szczególnie. Teraz mam dylemat: czytać kolejnego Harrego, czy książkę z biblioteki. Na kolację miałam płatki.

Dzień I


Wczorajszy dzień traktuję jako oficjalny początek wakacji. Pierwszy wolny poniedziałek. A więc podczas tego właśnie przed chwilą uznanego za pierwszy dzień wolnego dnia pogoda była baaardzo do kitu. Od samego ranka do wieczora. Wstałam koło 11:00. Zjadłam śniadanie. Wtedy zaczęły się moje męki. Tak bardzo nie nudziłam się chyba od roku. Dużo czasu spędziłam w kuchni nudząc mamie jak to ja się bardzo nudzę. Ona zaproponowała mi żebym wyprasowała sobie ubrania. Mimo iż normalnie nie prasuję w tamtej chwili było to dla mnie bardzo dobrym pomysłem. Jak się okazało całe prasowanie zajęło mi 20 min, albo i mniej. Nie mam dużo rzeczy do prasowania. Później poszłam do cioci. Lało ale to mnie w cale nie zraziło. Ubrałam ciepły sweter, wzięłam w dłoń parasol, a na nogi wsunęłam swoje trampki. Weszłam do niej do domu przez balkon. Buty i parasol zostawiłam na zewnątrz. Zjadłam u niej sałatkę. Miałam już wracać do domu, a tu nagle ulewa! No to przeczekałam. Później wychodzę, a tu całe buty mokre. Jak szłam normalnie woda w butach. Ja to mam szczęście. Jak już wróciłam do domu poczytałam trochę IV części Harrego i obejrzałam film: "Brzydka prawda". Miałam szczęście że trafiłam kiedyś na niego w tv i nie oglądałam od połowy,tylko zapisałam sobie tytuł i obejrzałam go właśnie wczoraj. Podczas pewnej wizyty w wc wymyśliłam że będę pisała dziennik z wakacji. Pierwotna nazwa miała być: "Pamiętnik z wakacji", ale nie kojarzy się ona mi bardzo pozytywnie. Wracając do tematu. Później leżałam sobie na łóżku. Mama przychodzi do pokoju i pyta: "Co robisz?" ja na to: "umieram z nudów". Zaczęłyśmy rozmawiać o osiemnastce. W końcu doszłam do wniosku, że nie chcę wielkiej imprezy. Wolę coś małego. Zaproszę kilka najbliższych osób i będzie miło.Znalazłam też czas na obejrzenie pogody w tv i tam pojawiła się optymistyczna wiadomość: pogoda się znacznie poprawi, a w weekend będzie upalnie - w końcu! Następnie pisałam z Meg na facebook'u. Umawiałyśmy się co do tegoweekendowych dni Węgrzc Wielkich. Tuż przed snem obejrzałam sobie zaległe filmiki na youtube i czytałam Harrego. Tak upłynął mój pierwszy dzień wakacji.