Moja wymarzona podróż. - tak powinnam nazwać tą kilkudniową wycieczkę do Londynu.
Pierwsze zdjęcia, fascynacja inną zabudową i oczywiście dwupiętrowymi autobusami. Co do lewostronnego poruszania się, nie było czuć różnicy. Jadąc co raz bliżej centrum, co raz więcej autobusów, oryginalnych londyńskich taksówek, ludzi różnych kultur.. Nasza podróż autobusem skończyła się na 'Victoria Coach Station'. Czekając na Renię moją kuzynkę wychodzimy na 'miasto'. W sumie w cale nie byliśmy blisko centrum, jednak Londyn to Londyn. Spacer uliczkami i lekkie zagubienie
Spacerując natrafiłyśmy na Starbucksa. To właśnie miejsce w którym dokonałam pierwszego zakupu po przylocie (zaraz po bilecie na autobus). Pogoda była raczej mało ciekawa - mroźno i wietrznie. Ale i to można było wybaczyć temu miastu. Mimo wrednej pogody zdecydowałam się na karmelowe frappucino. Zmarzłam piekielnie, ale było warto. Po wypiciu kawy, powrót na stację i czekanie na Renię.
Uhh spotkanie i uściski. Pierwsza podróż metrem.Wysiadka na 'Manor house station' i spacerek do mieszkania. Rozpakowanie się, odświeżenie i zjedzenie słynnej 'fish and chips'. Chwilowy odpoczynek i wypad na miasto w poszukrzejmości chłopaka z przystanku i kierowców autobusów dotarłyśmy na miejsce.
Kupienie szejka One Direction. Bleh nie był tak wyśmienity jak myślałam że będzie. hahha Powrót
do mieszkania i odpoczynek. Seeeen <3
Koniec dnia pierwszego. Koniec części pierwszej. Nie nawidzę bloggera.
Dziękuję za uwagę xx.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz